Dzień Zestresowanego Scenarzysty, czyli Pitch Fiesta 2015
Wszystkie motywacyjne obrazki dla scenarzystów pochodzą STĄD ;-) |
Zakończyła się Script Fiesta – festiwal dla
scenarzystów w Warszawskiej Szkole Filmowej. Niestety z powodu pracy i braku
urlopu ominęły mnie wszystkie atrakcje, wykłady oraz warsztaty i udało mi się wpaść na Żoliborz dopiero
w weekend. Za to na wydarzenie dostarczające scenarzystom najwięcej adrenaliny,
czyli Pitch Fiestę – spotkania z producentami.
Pomysł Pitch Fiesty jest genialnie prosty i różni się
od typowych pitchingów, gdzie scenarzyści po kolei prezentują projekty przed
większą grupą producentów. Tu pitching ma formułę „szybkich randek” – przy stolikach
siedzą producenci, a w kolejkach do nich ustawiają się scenarzyści. Każdy ma 5
minut na rozmowę, jeśli spodoba się producentowi, dostaje od niego wizytówkę
i jest zaproszony do przesłania całości projektu. Proste? Proste, ale kiedy
siada się na krzesełku naprzeciwko wszechwładnego producenta, wszystko proste być przestaje ;-) Oto moje wnioski i wrażenia po
drugim w życiu pitchingu :)
Pięć
minut to strasznie mało…
Pięć minut, żeby opowiedzieć o projekcie. Pół biedy,
jeśli przychodzisz z filmem krótkometrażowym, ale pełen metraż albo serial? Jak
w ciągu pięciu minut opowiedzieć o zawiłościach fabuły, przedstawić bohaterów i
ich charakterystyki, wytłumaczyć o co chodzi w zakończeniu? No nie da się.
Dlatego należy się starać skondensować wszystko najlepiej do jednego zdania, logline’u
od którego zaczyna się prezentację, a dopiero potem powiedzieć kilka dalszych
zdań uzupełnienia. Jeśli się nie da, to niestety problem jest z projektem, nie
z ilością czasu na pitching. Jeśli producent nie zainteresuje się od pierwszej
chwili, to potem będzie już coraz trudniej
... ale i strasznie dużo.
Warto znać zakończenie
Przy każdym stoliku padło to samo pytanie – o to, na
jakim etapie jest scenariusz. Myślę że przynajmniej w jednym przypadku pomógł
mi fakt, że na pitching przyszłam już z wyszlifowanym projektem serialu –
charakterystykami bohaterów, streszczeniami wszystkich odcinków i gotowym
scenariuszem pierwszego. Niemniej rozmawiałam z ludźmi, którzy przyszli
wyłącznie z niezapisanym pomysłem i też udało im się zdobyć upragnione
wizytówki, więc nie jest to regułą. W moim przypadku niestety nie zdałoby to egzaminu – raczej wpadłabym
w panikę że nie zdążę nic wysłać po spotkaniu i spędziłabym weekend nad pustą
kartką. Ale wydaje mi się, że warto mieć przynajmniej treatment całości, tak
żeby przypadkiem w trakcie pisania nie zmienić zakończenia na inne, o którym
nie opowiedziało się producentowi.
Nie ma się czego wstydzić
Kiedy stałam w kolejce, docierał do mnie co chwila
absurd całej sytuacji – oto ja, dorosła kobieta, za chwilę będę opowiadała
nieznajomemu facetowi projekt geekowskiego serialu o duchach i kosmitach. Toż
mnie wyśmieje! Żebym chociaż przychodziła z pomysłem na pełnometrażowy film
oparty na faktach, najlepiej coś o drugiej wojnie światowej albo PRL-u, albo chociaż serialem o lekarzach, czymś
znanym i „bezpiecznym”. Ale nagle okazuje się, że przed tobą stoi koleżanka z
futurystyczną animacją, za tobą starsza pani z dokumentem o cyrkowcach z XIX
wieku, a przy sąsiednim stoliku ktoś z zapałem referuje opowieść o inwazji
zombie. Każdy stoi tu ze swoim ukochanym „dzieckiem”, skrywanym przed obcymi
czasem przez parę lat, i niepokojem w sercu, że oto to maleństwo właśnie
wyfruwa w świat i może sobie nie poradzić – zostać wyśmianym, zmieszanym z
błotem, lub – co gorsza – zignorowanym. I – ku mojemu zdziwieniu – okazało się,
że tylko jedna osoba ze znudzeniem stwierdziła że „nieeeee, proszę pani,
telewizja tego nie weźmie”. Pozostałe już po trzech minutach wiedziały, że chcą
usłyszeć dalszy ciąg. Hell yeah!
Nieśmiałość nie przeszkadza
Nie należę do szczególnie śmiałych osób. Nie jestem też fanką kreatywnych CV, wypasionych niestandardowych prezentacji, wjeżdżania na rozmowę kwalifikacyjną na koniu, opowiadania anegdot i takich tam sposobów na przyciągnięcie uwagi. Dlatego bardzo podobało mi się, że Pitch Fiesta punktuje właśnie konkrety i same pomysły, a nie otoczkę, w jakiej są przedstawiane. Co oczywiście nie znaczy, że można popaść w drugą skrajność i o scenariuszu opowiadać, gapiąc się w podłogę i co chwilę powtarzając „yyy… eee… no wie pan”. Tu jeszcze jedna refleksja – chociaż w samej kolejce nie czułam wielkiego stresu (wręcz przeciwnie, bywało naprawdę miło), to już po dotarciu na krzesełko pierwsza rozmowa o pomyśle w cztery oczy była dla mnie mocno stresująca. Miałam wrażenie, że dużo składniej mówiłabym, gdybym stała na scenie przed większą publicznością – tak unikałam kontaktu wzrokowego, że można było wziąć mnie za osobę z zespołem Aspergera. Na szczęście potem poszło już lepiej.
Scenarzyści to strasznie fajni ludzie :)
Nie bywałam na wykładach na Script Fieście i strasznie tego żałuję,
bo godzina stania w kolejkach z innymi scenarzystami dostarczyła mi naprawdę
sporo wrażeń i pozwoliła na nawiązanie kilku fajnych kontaktów, a także
spotkanie kilku starych znajomych, głównie z warsztatów :) Wspólny
stresik zbliża też zupełnie nieznajomych sobie ludzi – chyba w żadnej kolejce
nie stoi się tak miło, jak na Pitch Fieście, gdzie wszystkich – chociaż jakby
nie było konkurujących ze sobą – łączy jeden cel.
Oczywiście nie było aż tak różowo i do wielu rzeczy można się przyczepić – kilku producentów
mimo deklaracji nie pojawiło się lub spóźniło. Zważywszy, że
pięciominutowych tur w każdej sesji jest zaledwie kilkanaście, mogło to oznaczać
utratę szansy na nawiązanie kontaktu. Poza tym z niewiadomych przyczyn pierwsza
sesja zamiast półtorej trwała zaledwie godzinę – nie udało mi się podejść do
wszystkich producentów, do których chciałam. Wskutek tego wiele osób zostało w
kolejkach na sesję drugą, bojąc się utraty już "wystanego" miejsca, co mogło oznaczać że druga
grupa scenarzystów od razu trafi na koniec kolejki (jak było nie wiem, uciekłam zanim druga sesja się zaczęła, szczęśliwa że udało mi się zdobyć przynajmniej dwie
wizytówki).
Niemniej nie mam wątpliwości - Pitch Fiesta to świetna okazja dla wszystkich
scenarzystów, którzy chcieliby zainteresować kogoś swoimi pomysłami – nawet jeśli
się nie uda zwrócić uwagi producentów, wskazówki, jakie dostanie się podczas
spotkań, są bezcenne. A poza tym to świetna zabawa oraz sposób na nabranie pewności
siebie i wiary we własne pomysły – a tego przecież każdej osobie piszącej
trzeba.
Komentarze
Prześlij komentarz