Ale głupi ci Rzymianie, czyli 10 moich ulubionych komiksów o Asteriksie
Jest rok 50 przed narodzeniem Chrystusa. Cała Galia jest podbita przez Rzymian. Cała...? Nie! Kto nie zna tych słów rozpoczynających każdy z tomów jednej z najsłynniejszych serii komiksowych na świecie, a już na pewno w Europie. "Asteriks" to też jedyna seria komiksów, którą posiadam w całości - wszystkie tomy wydawane przez Egmont, część z serii "białej" i kilka ostatnich z "niebieskiej"! Asteriks pojawił się w Polsce razem z wolnością - pierwszy polski tom pochodzi z roku 1990, a więc jest tylko parę lat młodszy ode mnie ;) Zdecydowanie waleczni Galowie byli jednymi z bohaterów mojego dzieciństwa - czytałam komiksy, oglądałam kreskówki, kolekcjonowałam figurki, a tatę wracającego z pracy witałam słowem "Ave!". Niektóre zeszyty czytałam chyba po kilkadziesiąt razy. O ile jednak bardzo łatwo było mi wybrać ulubiony, o tyle pozostała dziewiątka rodziła się w wielkich bólach.
10. Wyprawa Asteriksa dookoła Galii
Okładki ze strony komiksbaza.pl oraz komiks.gildia.pl |
To właśnie pierwszy Asteriks, który trafił w moje malutkie łapki, gdy skończyłam lat siedem. A jako że syndrom detektywa Monka przejawiałam od dziecka, zaczęłam się domagać pozostałych wymienionych na okładce, brakujących tomów (które wcale nie tak łatwo było dostać i konieczne były wyprawy rodziców do większego miasta i wędrówki od kiosku do kiosku). Fabuła jest bardzo prosta - Galowie zakładają się z Rzymianami, że uciekną spod ich nadzoru, wyruszą w wyprawę dookoła Galii i jako dowód przywiozą potrawy z każdego regionu. Ciekawe, że właśnie od tego komiksu polubiłam Asteriksa, bo jako siedmiolatka nie miałam szans na załapanie jakichś trzech czwartych nawiązań i żartów, zrozumiałych przede wszystkim dla Francuzów. Ale to właśnie w czytaniu "Asteriksa" było najfajniejsze - z każdym kolejnym powrotem do komiksu rozumiałam coraz więcej, czy to z historii, czy z kultury, czy wreszcie z polityki.
9. Asteriks Legionista
Dla fanów Asteriksa ten komiks jest "tym, w którym pojawia się Falbala", czyli wielka i nieszczęśliwa miłość Obeliksa, narysowana tak, że nic tylko się zakochać. Asteriks i Obeliks zaciągają się do rzymskich legionów, żeby odnaleźć wcielonego tam siłą Tragikomiksa, narzeczonego Falbali. Tragikomiks ma twarz Jeana Marais i dopiero kilka lat później załapałam, że jeśli jakiś Gal odstaje urodą i sposobem rysowania od pozostałych, to zapewne jest to karykatura jakiegoś znanego aktora ;) Komiks bazuje na popularnym motywie "koledzy z wojska" - mamy tam wszystko: niedobraną bandę dziwaków (w tym Egipcjanina, który mówi hieroglifami i jest przekonany, że trafił do ośrodka wczasowego), szkolenie u surowych dowódców, którzy jednak w miarę czasu tracą rezon i wolę walki, wreszcie wyprawę do Afryki, gdzie Galowie staną się niechcący przyczyną wielkiej bitwy między Cezarem i oddziałami Pompejusza pod dowództwem Scypiona. Oczywiście jak zawsze między kadrami przemycane jest trochę wiedzy historycznej - czy pamiętałabym, że Cezar starł się ze Scypionem pod Thapsus, gdyby nie Asteriks? Wątpię.
8. Asteriks u Reszehezady
Czwarty solowy komiks Uderzo po śmierci Rene Goscinnego. Chyba najfajniejsze są te komiksy o Asteriksie, w których opuszcza on wioskę Galów i rozbija się po świecie. Tu, podobnie jak we wcześniejszej "Wielkiej przeprawie" dociera poza granice znanego Galom świata, aż do Indii. Przy okazji swoje pięć minut dostaje bard Kakofoniks, jedna z bardziej gnębionych postaci w komiksach, który na potrzeby tego zeszytu... sprowadza śpiewem deszcz. A deszcz bardzo się przyda mieszkańcom dalekiego półwyspu, ponieważ jeśli nie zakończy się trwająca miesiącami susza, córka wezyra, księżniczka Reszehezada, zostanie złożona w ofierze. Co oczywiście jest tylko pretekstem dla pewnego złego guru, by przejąć władzę w państwie. Galowie przenoszą się w świat magii zupełnie innej niż magia druidów - dziwi ich więc zupełnie naturalny środek transportu dla fakirów, czyli latający dywan. No i jest "damsel in distress", czyli piękna Reszehezada, równie ładna jak Falbala.
7. Asteriks u Belgów
Belgia jest płaska jak naleśnik, mówią tam dziwnym dialektem, jedzą brukselkę, a pewien charakterystycznie wyglądający chłopczyk siusia na dworze... "Asteriks u Belgów" obfituje w całą masę smaczków i nawiązań, które, gdy miałam dziesięć lat, pozostawały dla mnie ciągle niezauważalne, ale teraz przy czytaniu chichoczę jak głupia (brukselka... rozumiecie, Brukselka! Buahahahahaha, jak niewiele mi trzeba do śmiechu). Komiks polubiłam nieco później, zwłaszcza kiedy dowiedziałam się, że to symboliczne pożegnanie Goscinnego i Uderzo - ich ostatni wspólny zeszyt o przygodach Galów. Wcześniej doceniałam przede wszystkim to, jak genialnie ten komiks jest narysowany - ile tam dostrzegalnych dopiero na drugi rzut oka szczegółów, ile smaczków! Cały stereotyp Belga w mojej głowie wyrasta właśnie z tego komiksu, i co ciekawe, kiedy po raz pierwszy poznałam prawdziwego Belga, pasował do niego idealnie. Może poza brukselką. Myślę też, że gdyby nie ten komiks, nie lubiłabym tak bardzo filmu "Nic do oclenia".
6. Asteriks u Helwetów
Juliusz Cezar został otruty i po raz pierwszy w historii Galowie postanawiają pomóc ich największemu wrogowi. A że druid Panoramiks do sporządzenia antidotum potrzebuje rosnącej w górach Helwecji "srebrnej gwiazdki", Asteriks i Obeliks przekraczają granicę i ruszają w pełną przygód podróż... Podobnie jak "Asteriks u Belgów", ten komiks troskliwie pielęgnuje stereotypy - tym razem te dotyczące Szwajcarów. Są drobiazgowi i porządni, wołają "kuku" o każdej pełnej godzinie, trzymają kosztowności w bankach, noszą szelki, jodłują i topią ser w kociołkach. Ale uwielbiałam ten komiks przede wszystkim za pięknie narysowane i przezabawnie sportretowane rozpustne orgie u rzymskich bogaczy - nigdy wcześniej nie śmieszyło mnie tak wrzucanie ludzi do jeziora z kamieniem przywiązanych u nóg. Naprawdę. Zwłaszcza, że była to kara za zgubienie kawałka chleba w fondue...
5. Asteriks i kociołek
Opowieść o przyjaźni i podatkach. Asteriks staje przed wyzwaniem, przy którym potyczki z Rzymianami to małe piwo - musi spłacić dług jednemu z galijskich wodzów, Amoralfiksowi (samo imię wskazuje, że facet to oszust, ale ciiii...). I oczywiście ma co do tego masę dziwnych pomysłów, od tych bardziej, do tych coraz mniej logicznych. Próbuje pieniądze zarobić sprzedając dziki, wygrać na loterii, wreszcie zamierza okraść rzymski bank, w imię teorii, że to nie przestępstwo okraść złodzieja. A jako że brak pieniędzy (i podatki...) to temat bliski każdemu, to łatwo kibicować biednemu Galowi.
4. Odyseja Asteriksa
To był jedyny brak w mojej Wielkiej Kolekcji i uzupełniłam go dopiero gdzieś w wakacje między końcem liceum a początkiem studiów, w "granatowym" wydaniu z leksykonem. Podobnie jak w "Helwetach" i niewspomnianej tu "Wielkiej przeprawie", punktem wyjścia jest brak jakiegoś składnika niezbędnego do magicznego wywaru Panoramiksa. Tym razem jest to olej skalny, czyli ropa naftowa, po którą nasi Galowie wyruszają aż na Bliski Wschód. Czego tu nie ma! Przede wszystkim jest Zerozerosiódmiks, czyli rzymska odpowiedź na Jamesa Bonda, o rysach podejrzanie przypominających Seana Connery'ego oraz zakochana w nim... mucha. Są gadżety typu papirusy ulegające samozniszczeniu po przeczytaniu oraz wyposażony w liczne akcesoria rydwan. Poza tym Asteriks trafi aż do Ziemi Obiecanej, gdzie jednym z jego przewodników będzie sympatyczny Żyd o twarzy Rene Goscinnego - hołd Uderzo dla zmarłego przyjaciela. Będzie przeprawa przez pustynię, na której tłuką się Sumerowie, Akadowie, Medowie i Asyryjczycy. I cała masa innych przygód, wśród których oprócz obowiązkowych bójek z Rzymianami znajdzie się równie obowiązkowe spotkanie z piratami, których statek wyjątkowo nie zostanie tu zatopiony. A dzięki wydaniu z leksykonem setki nawiązań stają się od razu jaśniejsze (przykładowo, Poncjusz Penat z manią mycia rąk to nawiązanie dość oczywiste, ale już Jeana Gabina, grającego zresztą Piłata w jednym ze swoich filmów w nim nie rozpoznałam...).
3. Asteriks i Normanowie
Normanowie, a nie Wikingowie, na Teutatesa! Wikingowie pojawią się dopiero w "Wielkiej przeprawie", co nie przeszkodziło twórcom filmu animowanego dokonać tej drobnej zamiany, no bo w sumie co za różnica. Niemniej lubię ten komiks za najbardziej absurdalną fabułę wśród i tak absurdalnych historii opowiadanych przez Goscinnnego i Uderzo - oto nieustraszeni wojownicy normańscy znają wszystko oprócz... strachu, przybywają więc do Galii, by znaleźć kogoś, kto pokaże im, czym on jest. Pech chce, że na ich drodze staje akurat bratanek wodza Asparanoiksa, Draczniks. Draczniks reprezentuje nowe pokolenie Galów - zamiast walczyć z Rzymianami woli słuchać nowoczesnej muzyki, tańczyć dziwne tańce, spać do południa, leniuchować i ogólnie preferuje wielkomiejskie luksusy nad niebezpieczeństwa czyhające w armorykańskiej wiosce. A przede wszystkim jest strasznym tchórzem, przez co Normanowie biorą go za mistrza strachu i domagają się kilku lekcji. Oczywiście wszystko skończy się dobrze, a mamisynek Draczniks stanie się prawdziwym mężczyzną. Sama postać Draczniksa, chociaż nadludzko irytująca, jest jedną z ulubionych postaci fanów - pojawił się również w dwóch filmach o przygodach Asteriksa (pod dwoma różnymi imionami zresztą). Bliski wszystkim konflikt - z jednej strony różnica pokoleń, z drugiej - nowoczesność kontra tradycja, no i oczywiście motyw odwagi i strachu - chyba głównie te cechy przesądziły o sukcesie tego komiksu i o tym, że zapada on w pamięć. A poza tym Normanowie pijący z czaszek, noszący imiona kończące się na "-af" - jak tu ich nie kochać?
2. Asteriks u Brytów
Jeden z pierwszych i najśmieszniejszych komiksów o Asteriksie - głównie dlatego, że konflikt Francja-Wielka Brytania jest chyba najwdzięczniejszy w portretowaniu, a stereotypy dotyczące mieszkańców Wysp znają wszyscy. Flegmatyczni Brytowie są... cóż, flegmatyczni, piją gorącą wodę z mlekiem, mieszkają w identycznych domkach, jeżdżą drugą stroną drogi, a bitwy przerywają o godzinie piątej po południu. Pojawiają się też bardowie o twarzach Beatlesów. Jest w tym komiksie wszystko to, za co lubimy Asteriksa - bezlitosna kpina, masa stereotypów, dziesiątki nawiązań do charakterystycznych wydarzeń lub postaci, czy to z epoki współczesnej Galom, czy też naszych czasów. Jeśli miałabym polecić komuś komiks, od którego warto zacząć przygodę z Asteriksem, to byłby to właśnie ten zeszyt.
1. Asteriks w Hiszpanii
Absolutnie mój "best of the best" spośród komiksów o Asteriksie. Oprócz zeszytu o Brytach, to równie "typowy Asteriks" - tym razem w krzywym zwierciadle portretowani są mieszkańcy Półwyspu Iberyjskiego. I oczywiście jest tu wszystko, co powinno być w komiksie o dzielnym Galu - walki z Rzymianami, polowania na dziki, charakterystyczne imiona i nazwiska bohaterów (Cebullanka y Grzanka, Tortpomada y Rolada) i rzecz jasna cała masa innych hiszpańskich stereotypów. Będzie flamenco, będzie corrida (oczywiście za jej powstanie odpowiedzialni będą nasi Galowie), tęskne melodie śpiewane pod gwiazdami, będzie Don Kichot i jego dzielny giermek. Przede wszystkim jednak lubię ten komiks za jedyną w swoim rodzaju postać małego chłopca o imieniu Pepe, syna wodza dzielnych Iberów, który jest wredny, uparty, zdecydowany, sprytny i pewnie świetnie skumałby się z Mikołajkiem i innymi chłopakami ze słynnych opowieści Goscinnego. Co prawda nigdy nie wypróbowałam na rodzicach jego sztuczki ze wstrzymaniem oddechu, ale jestem pewna, że by zadziałała.
Asteriks zasiał pewnie w mym dziecięcym umyśle niezłe spustoszenie, zaludniając go stereotypami na temat każdego narodu Europy i okolic, ale cóż - trzeba przyznać, że nikt nie żongluje nimi w tak doskonały sposób, jak żonglowali nimi Goscinny i Uderzo. A poza tym przyznam ze wstydem, że mimo czterech lat nauki łaciny w liceum, jedyne cytaty z tego języka, jakie jestem w stanie przywołać z pamięci, to cytaty przeczytane w komiksach o Asteriksie... Przygody Galów to wielki kawał mojego dzieciństwa, a niektóre ich teksty weszły do mojego codziennego słownika. A Wy? Lubicie osadę szaleńców z Armoryki? Jaki jest Wasz ulubiony komiks z serii?
Komentarze
Prześlij komentarz