Graham Norton, jego psy i inne miłości, czyli "The Life and Loves of a He Devil"
Jeśli rzucacie czasem okiem na BBC, to zapewne Grahama Nortona nie trzeba Wam przedstawiać. Pochodzący z Irlandii komik, aktor i prezenter telewizyjny prowadzi jeden z najpopularniejszych obecnie talk-showów w anglojęzycznym świecie, czyli "Graham Norton Show". Jeśli na youtubie trafiacie na jakieś śmieszne historyjki opowiadane przez aktorów przy okazji premiery ich najnowszego filmu, to bardzo prawdopodobne, że pochodzą właśnie z tego programu. A mnie właśnie, ze sporym opóźnieniem, udało się przeczytać urodzinowy prezent z Wysp, czyli biografię Grahama Nortona, "The Love and Life of a He-Devil".
Przeczytałam, i zdałam sobie sprawę, że moja sympatia do Grahama Nortona mogła wykiełkować znacznie wcześniej niż półtora roku temu, kiedy po raz pierwszy obejrzałam w całości odcinek jego show (po którym nastąpiło kompulsywne oglądanie kolejnych sezonów ciągiem). Dawno, dawno temu, w wakacje (bodajże rok 2007), oglądałam na BBC "Any Dream Will Do", talent show, w którym jurorzy z Andrew Lloydem Webberem na czele szukali odtwórcy tytułowej roli w musicalu "Józef i cudowny płaszcz snów". Jednak, wybaczcie, dwunastu przystojnych Józefów sprawiło, że zupełnie nie zapamiętałam prowadzącego i nie mogę się teraz chwalić, że "oglądałam Grahama Nortona, gdy jeszcze nie był znany". A program wyglądał mniej więcej tak:
O ile uwielbiam "Graham Norton Show", o tyle nie jestem jakąś olbrzymią fanką samego prowadzącego. To znaczy, inaczej: jestem, ale nie na tyle, żeby na przykład interesowało mnie szczególnie jego życie prywatne, to z kim sypia i co je na obiad. Po książkę sięgałam przede wszystkim z chęcią dowiedzenia się czegoś o kulisach wszystkich show, jakie prowadził i w ogóle o tym, jak się robi brytyjską telewizję. A czego jeszcze się dowiedziałam?
Uwielbia psy i kocha swoją mamę
Zdecydowanie "prywatne" rozdziały też są ciekawe, a na pewno pozwalają nam głównego bohatera polubić. Gdzieś tam między wierszami wyłania się bowiem postać człowieka w gruncie rzeczy szczęśliwego, który osiągnął już w życiu tyle, że może spojrzeć wstecz i powiedzieć "udało mi się!". To zastanawiające, jak mało takich biografii czytałam. Jednak nieszczęścia, narkotyki, śmierć i samobójstwa sprzedają się lepiej niż długie spacery z psami. A Graham Norton swoim ukochanym psom poświęca cały rozdział, ba, jest to rozdział pierwszy. Zapewne gdybyście mieli Grahama Nortona w znajomych na facebooku, wciąż wyświetlałyby się Wam zdjęcia jego psów. I to jest słodkie. Podobnie zyskał sobie w moich oczach fragmentami o mamie ;) Co więcej, rozdział o psach jest znacznie ciekawszy niż rozdział o ukochanych Grahama (chociaż akurat ten, skupiający się na jego życiu w Nowym Jorku, ma sporą wartość poznawczą).
Płakał na Eurowizji
Brytyjczycy to mają dobrze - nie muszą tłumaczyć Eurowizji na żywo, tylko mogą sobie pozwolić na komentatora takiego jak Graham Norton, który w ironiczny sposób opowiada o kolejnych wykonawcach, krajach i podśmiewa się z prowadzących. Czyli mniej więcej robi to, co my sami robimy po kilku piwkach podczas oglądania show. Muszę przyznać, że sposób, w jaki facet opowiadał o Eurowizji, swojej sympatii do tego kiczu i blichtru oraz o swoich łzach po zwycięstwie Conchity sprawił, że sama mam ochotę w tym roku trochę pooglądać. Conchita była zresztą gościem Grahama na czerwonej kanapie.
Show must go on
Są takie momenty w historii, gdy nam - widzom - wydaje się, że cały świat zwalnia i zajmuje się tylko tą jedną sprawą. Tymczasem zupełnie inaczej wygląda ta sytuacja w mediach. Z jednej strony, podczas ataków na World Trade Center w stan gotowości postawieni byli wszyscy dziennikarze, z drugiej - przecież nie dziennikarze rozrywkowi. Stąd w pamięć zapadła mi dość absurdalna historia Grahama Nortona z 11 września. Gdy wszyscy mówili o atakach na dwie wieże, on... kręcił świąteczny materiał w Dollywood, parku rozrywki Dolly Parton. Wyobrażam sobie, jak dziwnie musiała czuć się jego matka, która - dzwoniąc z pogrążonej w żałobie narodowej Irlandii - usłyszała przez telefon dźwięki karuzeli i rozbawionego tłumu. Podobnie dziwnie musiało być, kiedy - tuż przed startem brytyjskiego tanecznego talent show - ekipa dowiedziała się o śmierci Jana Pawła II.
Jeden kieliszek przed programem nie zaszkodzi... chyba że jesteś Markiem Wahlbergiem
Norton swoje alkoholowe ekscesy opisuje niby z zażenowaniem, ale ma się czasem wrażenie, że słuchamy tego kolegi z liceum, który chwali się, jak to po imprezie zarzygał toaletę i zasnął z głową w sedesie. Obecnie - z tego co pisze - imprezuje już trochę mniej, ale nie może sobie odmówić drinka przed programem. Drinkami częstuje też swoich gości, co pomaga im się rozluźnić. Niektórzy jednak rozluźniają się za bardzo, czego najbardziej znanym przykładem jest Mark Wahlberg, który w trakcie programu tak się rozhulał, że siadł Grahamowi na kolanach i zaczął go łapać za sutki, a potem zasnął. Sytuację ratował ponoć Michael Fassbender ;) Swoją drogą, patrząc ze swojej beztroskiej perspektywy często nie mam pojęcia, które programy w istocie są najbardziej kontrowersyjne - na przykład wiele krytycznych głosów zebrał prześmieszny (również dla mnie, która też przyznaje się do paru fanfików) odcinek z X-Menami, którym Graham Norton pokazuje fan arty.
Z książki dowiedziałam się też sporej ilości rzeczy na temat powstawania talk-show. O tym, jak zaprasza się gości (i jak trudno jest zaprosić Madonnę), co się dzieje przed programem (oczywiście oprócz drinka dla Wahlberga), jak ważny jest research. Żeby Graham mógł przez cały program sypać anegdotami, sztab researcherów dostarcza mu po dwadzieścia stron ciekawych informacji na temat jego gości, z których przed programem wybierane są te najfajniejsze i najbardziej pasujące gwiazdom na kanapie. Dowiedziałam się też, o co chodzi z tym czerwonym krzesłem i dlaczego goście są tacy okrutni ;)
No właśnie, teraz pan Norton wydaje się już znacznie bardziej tonować swoje żarty - ale wystarczy obejrzeć parę programów sprzed kilku lat, żeby zobaczyć, że bywało i ostro, i kontrowersyjnie. O kontrowersjach jednak w książce nie przeczytamy zbyt wiele (no... chyba że za kontrowersyjny uznamy rozdział o orientacji seksualnej) - w tej sprawie głównie Graham Norton odsyła do swojej poprzedniej książki. Ale też i nie w celu jarania się kontrowersjami sięgam po biografie. Tego mam na co dzień w internecie. A czasem znacznie przyjemniej jest poczytać o kimś, kto lubi psy i jest szczęśliwy. I jeszcze do tego robi taką telewizję, jaką chciałabym oglądać i w Polsce. Czy kiedykolwiek doczekamy się naszego Grahama Nortona?
A na koniec jeden z moich ulubionych fragmentów, w których Eddie Redmayne przyznaje się do fascynacji Nalą z "Króla Lwa" ;) Dla takich momentów warto oglądać BBC :)
P. S. Jeśli chcecie się podzielić ulubionymi fragmentami "Graham Norton Show", bardzo serdecznie zapraszam ;)
Komentarze
Prześlij komentarz