Z innej perspektywy, czyli filmy, które ktoś powinien nakręcić cz. 3
Przeglądając przedświąteczne wpisy z zeszłych lat, trafiłam na moje listy do filmowego Mikołaja - prośby o ekranizacje książek oraz biografii ciekawych postaci historycznych. Muszę przyznać, że święty, opieszale bo opieszale, ale zaczął w końcu spełniać moje życzenia - kręci się serial o Wiedźminie i film o Freddiem Mercurym, Edison i Tesla też doczekali się wysokobudżetowego filmu, ale jak na razie nie wiadomo, czy trafi na nasze ekrany. Skoro zatem Mikołaj od czasu do czasu czytuje tego bloga, chciałabym podsunąć mu kolejną listę.
W "La La Land" pojawia się postać podrywającego główną bohaterkę scenarzysty, który w pewnym momencie chwali się, że przygotowuje właśnie scenariusz ekranizacji "Złotowłosej i trzech niedźwiadków" z perspektywy niedźwiadka. Cóż, chociaż to oczywiście kpina z popularnych w Hollywood retellingów, w pierwszej chwili pomyślałam - oglądałabym. Lubię retellingi, które opierają się na opowiedzeniu wszystkim znanej historii, ale z perspektywy innej niż zwykle - czarnego charakteru, przyjaciela głównego bohatera, postaci epizodycznej... O tak, jest parę historii, w których byłoby ciekawe poznanie zdania innej strony. Oto kilka moich propozycji:
1) "Mała księżniczka" z perspektywy Panny Minchin
W musicalu "Księżniczka Sara", który widziałam w listopadzie w Teatrze Rampa, bardzo podobało mi się backstory, które twórcy dodali bohaterce powieści. Bo w powieści "Mała Księżniczka" panna Minchin to postać na wskroś głupia, zła i okrutna - dzieli dzieci na lepsze i gorsze, znęca się nad nimi psychicznie i fizycznie, dręczy małe dziewczynki, każąc im pracować ponad siły, tłamsi młodszą siostrę Amelię. Co prawda próba uczłowieczenia tej postaci to zadanie znacznie bardziej karkołomne niż zrobienie pozytywnej bohaterki z Maleficent, ale skoro tam się udało, to kto wie? Bo tak patrząc obiektywnie - panna Minchin to kobieta, która w świecie niekoniecznie dla kobiet przyjaznym prowadzi sama własny dochodowy biznes, a do tego dba o wszechstronną edukację młodych dziewcząt, chociaż sama wykształcona nie jest - z jakiej przyczyny? Jakie były okoliczności, które doprowadziły ją do tego i jaka była jej relacja z siostrą, gdy obie były jeszcze młodymi dziewczynami? Przyznacie, że to temat na intrygujący film z ciekawymi postaciami kobiecymi i w dodatku "piękną epoką" w tle.
2) "Wiedźmin" z perspektywy Ciri
Znowu musicalowa inspiracja - z "Wiedźmina" w Teatrze Muzycznym w Gdyni zapamiętałam przede wszystkim świetnie napisaną, zagraną i zaśpiewaną relację Geralta z Ciri. U Sapkowskiego Cirilla dostała własny punkt widzenia dopiero w sadze, ale gdyby z jej perspektywy przedstawić właśnie opowiadania? Przemielone z perspektywy Geralta w filmie, grze, musicalu i teraz kolejny raz mielone w serialu (na który czekam z niecierpliwością, no ale...). W końcu jako dziecko Ciri przeżyła wcale nie mniej niż gdy dorosła. Przy okazji można byłoby wypełnić parę luk w całej historii, a o to głównie w retellingach chodzi.
3) "Piękna i Bestia" Disneya z perspektywy Gastona
Tegoroczna ekranizacja "Pięknej i Bestii" zmarnowała wielką szansę. Zamiast opowiadać kolejny raz tę samą historię, z tymi samymi piosenkami, mogła pójść drogą "Maleficent" i głównym bohaterem uczynić czarny charakter. Nie Bestię, oczywiście, tylko próżnego, wkurzającego i straumatyzowanego Gastona, który ukształtowany przez patriarchalną kulturę postępował tylko tak, jak kazało mu wychowanie, bo po prostu nie umiał inaczej. No i hej - gdyby w waszej okolicy pojawił się potwór i porwał kobitę z którą chcecie się ożenić, to próbowalibyście z nim po dobroci? Niech nam Bestia nie mydli oczu tą swoją biblioteką!
4) "Harry Potter" z perspektywy Voldemorta
No dobra, tak szczerze mówiąc, to mam nadzieję, że żadnego remake'u Harry'ego Pottera nie będzie za mojego życia. Ale gdyby ktoś chciał odcinać kupony od sagi J.K. Rowling to mógłby się absolutnie serio zastanowić nad zrobieniem prequela całej opowieści, opowiedzianego z perspektywy "tych złych", czyli śmierciożerców, z Voldemortem na czele. A może jeszcze inaczej, opowiedzieć o dzieciństwie Toma Riddle'a? Obie wersje z całą pewnością przyciągnęłyby miliony widzów.
5) "Titanic" z perspektywy orkiestry
Tej orkiestry, która grała do końca. Bo wiecie, gdy Jack i Rose ganiali tam i z powrotem po statku, ktoś tu miał robotę do wykonania i robił nadgodziny w szkodliwych warunkach. W jaki sposób muzycy trafili na statek? Kim byli? Z jakich pochodzili krajów, z jakich rodzin? Lubili się, czy wręcz przeciwnie? Tę historię można opowiedzieć na tysiąc różnych sposobów, w tle podrzucając obraz Europy tuż sprzed wybuchu pierwszej wojny światowej, u kresu pewnej epoki. W razie gdyby scenarzystom nie chciało się wymyślać za bardzo, mogą sięgnąć po książkę "Psalm u kresu podróży" Erika Fosnesa Hansena, który mierzył się właśnie z tym tematem.
6) Dowolne fantasy z perspektywy... konia
Filmy fantasy mogą w ostateczności obejść się bez magii, ale jedno jest pewne - nie obejdą się bez... koni. To na nich pomykają bohaterowie Władcy Pierścieni, Gry o Tron, nie obejdzie się bez nich Król Artur, Conan czy Robin Hood, istotne role spełniają w Niekończącej się opowieści i setkach innych filmów. Hollywoodzcy scenarzyści, mam dla was wyzwanie - film w rodzaju "Czasu Wojny" "Mustanga z Dzikiej Doliny" albo "Czarnego Księcia", czyli opowiadający historię z perspektywy konia, tyle że osadzony w realiach fantasy. Rumak trafiający w ręce wojownika, barda, czarownika czy mrocznego elfa, taka Płotka Geralta albo Brego, koń Aragorna z pewnością miałyby do opowiedzenia wiele ciekawych historii. A to wezmą udział w bitwie, a to uciekają przed smokiem, a to podsłuchają opowieści pijaków pod karczmą - możliwości ponownie są nieskończone.
7) Batman z perspektywy Alfreda
Spójrzmy prawdzie w oczy - ostatnimi czasy w filmach DC Batman pałętał się bez sensu po ekranie, jego największym odkryciem był fakt, że matka Supermana też ma na imię Martha, a najlepszym filmem o tym bohaterze był "Lego Batman". Może by tak dać mu chwilę oddechu i ograniczyć jego rolę, odcinając przy okazji kupony od franczyzy? A protagonistą warto w końcu uczynić postać, bez której Bruce Wayne nie zrobiłby nawet kroku, a już na pewno nie potrafiłby znaleźć w swojej Bat Jaskini dwóch czystych skarpetek do pary - Alfreda. I można byłoby zrezygnować z obowiązkowej sceny śmierci rodziców Bruce'a, w końcu akurat przy niej Alfreda nie było (chyba). Można byłoby też pokusić się o przedstawienie przeszłości Alfreda - w końcu facet swego czasu robił chociażby karierę sceniczną, . Ha! A może zrobić o tym musical?
Można by tak jeszcze długo - "Królewna Śnieżka" z perspektywy krasnoludka, "Ania z Zielonego Wzgórza" z perspektywy Maryli, "Dzieci z Bullerbyn" z perspektywy... rodziców? Na razie starczy, bo Mikołaj musi jeszcze poczytać inne blogi ;) Ale jeśli macie jakieś pomysły, które warto dorzucić do listy, zostawcie je w komentarzach.
Komentarze
Prześlij komentarz