Te wszystkie wpisy, których nie napisałam, czyli podsumowanie 2018 roku
Witajcie w 2019! Poprzedni rok był dla mnie naprawdę męczący, a aktywność na blogu co chwila zamierała, dlatego bardzo się cieszę, że wciąż są osoby, które czytają i komentują :) A tak bardzo chciałabym pisać więceji! Na wszystkich blogach królują teraz podsumowania, u mnie też będzie, ale trochę inne, bo - nie oszukujmy się - w porównaniu z rasowymi blogerami popkulturalnymi to zrobiłam naprawdę niewiele. Zajrzałam zatem w notesik z pomysłami na wpisy i ułożyła się z tego całkiem ciekawa lista rzeczy, o których chciałam Wam opowiedzieć i napisać sążnistego posta, ale z braku czasu (bo praca, bo przeprowadzka, bo wyjazd, bo ogólna niechęć do pisania) jakoś się nie złożyło.
Filmy
Gdybym więc miała trochę więcej pisać o filmach, to pewnie napisałabym, że w tym roku zawiodła mnie "Czarna Pantera" (mimo jej niezaprzeczalnego znaczenia społeczno-socjologicznego) i udowodniałabym swoją tezę, że filmy Marvela już się jednak skończyły, prawda. Dzięki temu, że tego wpisu nie napisałam, miałam nieco mniej do odszczekiwania przy "Avengers: Infinity War". Napisałabym też o jedynym filmie, na którym w tym roku autentycznie płakałam jak bóbr, czyli "Coco" (co prawda nadal mi szkoda, że wygrał z "Twój Vincent", no ale...). Pół maja przymierzałam się też do wnikliwej analizy "120 uderzeń serca", ale zdecydowanie był to jeden z tych filmów, które w tym roku zapamiętałam. Ponieważ zaś jeden z projektów ruszył mi równo z Warszawskim Festiwalem Filmowym, to nie opisałam żadnego z filmów, na jakich byłam, czyli "Bamboo Dogs" (ciemno, gadają i nie wiadomo o co chodzi) i "Wielki mistyczny cyrk" (czyli Dawid Ogrodnik w Brazylii ;)). Za to może jeszcze napiszę coś niecoś o ostatnich filmach, jakie widziałam w roku, czyli "Aquaman" i "Spiderman: Uniwersum" (jakie to było dobre!).
Bardzo chciałam też napisać o tym, jakie emocje towarzyszyły mi podczas tegorocznego konkursu Script Pro, w którym nieoczekiwanie pojawiłam się jako jedna z finalistów, co - zważywszy na to, że dopiero raczkuję w scenariuszowym świecie - mnie zaskoczyło. W każdym razie nagroda, którą dostałam, utwierdza mnie w przekonaniu, że dobrze zrobiłam, rzucając stabilną pracę w wydawnictwie na rzecz mrocznych otchłani scenariopisarstwa ;) Do tego już wkrótce w telewizorach będzie można śledzić pisane przeze mnie odcinki jednego z polskich seriali ;) Trzymajcie kciuki.
Seriale
Skoro o serialach mowa, to prawie wcale o nich nie pisałam - zazwyczaj śledziłam starsze produkcje, zazwyczaj z doskoku. Chociaż dla odprężenia obejrzałam ich trochę - zakochałam się w "Brooklyn 99", a "Orange is the New Black" udowodniło mi, że jednak lubię produkcje z przewagą żeńskiej obsady. Zirytował mnie "Dark", przez kompletny brak relacji między postaciami. Nową guilty pleasure na krótki czas stał się "Lucyfer". Nie dobrnęłam też (jeszcze) do końca "Ślepnąc od świateł", "1983" i "Westworld" i to były te trzy seriale, które w tym roku najbardziej mnie znudziły.
Gdy tylko postanowiłam pojechać na wakacje, ominął mnie jeden z największych tegorocznych shitstormów w internetach, czyli słynna Cirigate. No cóż, Ciri ostatecznie jest biała, a ja swoje przemyślenia na ten temat chętnie wykorzystam przy którymś z przyszłych wpisów.
Muzyka
Nie napisałam też nic o koncercie Rolling Stones w Warszawie - a szkoda, bo bawiłam się naprawdę rewelacyjnie, a Mick Jagger, który jest za stary, żeby być sędzią, pokazał, co to znaczy stary dobry rock.
Książki
Zdecydowanie w tym roku na blogu miałam więcej do powiedzenia na temat książek niż filmów, chyba nigdy nie było tu aż tylu wpisów książkowych i okołoksiążkowych, co może nie jest dobre pod względem marketingowym, ale pod tym względem chyba nic nie robię dobrze ;) Do tego ukazały się całe trzy książki, które redagowałam (niekoniecznie w tym roku), wszystkie w tłumaczeniu najlepszego tłumacza, z jakim miałam okazję pracować, czyli Rafała Lisowskiego. Udało mi się napisać o jednej, czyli "Wtyczce", ale polecam też "Rewolwer" tego samego autora. Trzy splatające się ze sobą historie, rozgrywające się wokół zamieszek na tle rasowym w Filadelfii. Wciągający kryminał z bardzo wzruszającym (przynajmniej mnie) zakończeniem. Niestety, jakoś nie zdarzyła mi się w tym roku książka, którą mogłabym określić jako "książkę roku".
Teatr
Teatralnie to raczej mam powody do wstydu - byłam w tym roku na całych dwóch spektaklach... Za to jeden okazał się prawdziwą petardą. Na "Kinky Boots" w Teatrze Dramatycznym idźcie w ciemno, bo to naprawdę dobry musical jest, a jako że gra w nim Krzysztof Szczepaniak, to powinniście iść jeszcze bardziej. Co tu jeszcze robicie?
Nie napisałam też ani słowa o musicalu, który poznałam w tym roku jedynie z płyty i klipów w internecie, ale zdecydowanie zawojował moje serce - mowa o "Come from away", który chcę teraz zobaczyć równie mocno jak Hamiltona. Wzruszyłam się, zaledwie słuchając muzyki. A "Me and the sky" to chyba najczęściej słuchana przeze mnie w tym roku piosenka. Piosenka, która jest lepsza niż cały musical "Piloci" razem wzięty ;)
Blogi
Tradycja "karnawałów blogowych", popularna, gdy zaczynałam pisać kilka lat temu, chyba już obumarła, ale w tym roku trafiłam na kilka naprawdę fajnych blogów, do których linkami warto się podzielić:
Pikantna sztuka - abolutnie przeuroczy blog o erotyzmie w malarstwie. Jeśli chcecie
Skursywieni - czyli "Dużo hejtu, kręcenia nosem i patologicznych relacji z pewnymi wydawnictwami. Totalnie się Wam spodoba.". Nawet jeśli nie zawsze zgadzam się z autorką (może dlatego, że też kończyłam polonistykę ;)), to jej wpisy czyta się z prawdziwą przyjemnością i - w odróżnieniu od większości blogów książkowych - nie są wyłącznie recenzjami, a nawet jeśli są, to zachęcają do dyskusji. Można się też z nich dowiedzieć ciekawych rzeczy - o, na przykład czego można nauczyć się dzięki z książkom i jak ważne są banany.
Niekulturalnie.pl - czyli kolejny blog książkowy, na który wpadam nie tylko po recenzje nowości, ale też po ciekawe wpisy okołoksiążkowe. Jako że wieeele lat spędziłam w dziale promocji wydawnictwa, to wpis o niewydarzonych współpracach recenzenckich bardzo przypadł mi do gustu (może dlatego, że nie jest o mnie, hehe)
Rude okulary - jeden z sympatyczniejszych blogów popkulturalnych, na które ostatnio trafiłam. Zdaje się, że przez wpis o nostalgii, ale głowy nie dam :)
Minnie Kryminalistka - kryminalistyka i popkultura, czyli coś w sam raz dla mnie. Widać, że autorka zna te tematy "od środka". Właściwie każdy wpis to źródło wiedzy, a dla scenarzysty prawdziwa kopalnia pomysłów ;) Najsłynniejsi zbrodniarze, techniki kryminalistyczne, a od czasu do czasu recenzje kryminałów z nieco innej perspektywy. Trudno mi polecić jeden wpis, ale może ten o tym Kim jest psychopata?
Oczywiście powyższa lista nie ma na celu mnie zdołować i przypomnieć o zmarnowanym czasie - raczej pokazać, że mimo tego, że na początku 2019 padam na nos, coś tam fajnego przeżyłam (a to, co opisałam i chciałam opisać, to tylko ułamek tego, co się w moim życiu wydarzyło, co widziałam i słyszałam). I jeszcze tylko znaleźć czas i motywację do pisania i już będzie super ;)
Komentarze
Prześlij komentarz