Książę i on, czyli "Red, White & Royal Blue"


Alex ma dziewiętnaście lat, niewielu przyjaciół, wyluzowaną starszą siostrę marzącą o karierze dziennikarki, rozwiedzionych rodziców (Amerykankę i Meksykanina) i przyszłość zaplanowaną na przynajmniej dziesięć lat do przodu. Niewiele starszy Henry pochodzi z konserwatywnej rodziny z tradycjami, nie umie się dogadać ze starszym bratem sztywniakiem, stara się za to wspierać siostrę, która dopiero co trafiła na odwyk, a ich matka ciągle nie pozbierała się po śmierci ojca. Obaj lubią Gwiezdne Wojny i rozmowy o literaturze. Początkowo się nie cierpią, ale gdy wdają się w awanturę na weselu brata Henry'ego, ich rodziny mówią dość! Organizują wspólny weekend, podczas którego zaciekli wrogowie mają się zaprzyjaźnić. Weekend okazuje się naprawdę brzemienny w skutkach - od wzajemnej niechęci obaj chłopcy przechodzą w przyjaźń, a następnie... w płomienny romans.

Brzmi niezbyt ciekawie? Może zabrzmi ciekawiej, gdy powiem, że Alex to First Son of the US, czyli syn prezydent Stanów Zjednoczonych, a Henry... to brytyjski książę, następca tronu. Tak się zaczyna "Red, White and Royal Blue" Casey McQuiston. 

Szczerze? Byłam kupiona, odkąd przeczytałam jednozdaniowy opis tej książki. Po pierwsze, jak całkiem spora rzesza aktualnych trzydziestolatek, wychowałam się w kulcie brytyjskiej rodziny królewskiej (na przełomie lat 90. i 2000. wszyscy śledzili tragiczną historię Księżnej Diany, a potem, co tu dużo mówić, dorastania obu książęcych braci). Po drugie, wychowałam się na czytaniu i pisaniu fan fiction, a z tej książki piękny, klasyczny slash wyziera już z opisu na okładce. Jeśli ktoś za kilka lat będzie opisywał współczesną literaturę i pominie fan fiction, to będzie to obraz zdecydowanie niepełny. Fanfiki wywierają wpływ zarówno na powieści młodzieżowe, kobiece, jak i na serie fantasy i science-fiction. Dopiero co recenzowałam powieści Sarah J. Maas, które wyrosły z tego samego nurtu. Co prawda "Red, White & Royal Blue to nie jest pełnoprawny fanfik, bo opisywane postaci są *wink, wink* fikcyjne, no ale... kogo sobie w tych rolach wyobrazimy, to nasze!

W posłowiu do książki sama autorka przyznaje się, co legło u podstaw powieści, na którą pomysł przyszedł jej tuż po wyborach wygranych przez Donalda Trumpa. Powód był prosty: eskapizm, który w tym przypadku jest nie tylko ucieczką od rzeczywistości, ale i próbą napisania jej na nowo, po swojemu - jak to w fanfikach bywa. Książka rozgrywa się niby współcześnie, ale w rzeczywistości w paru elementach różniącej się od naszej. Ameryką rządzi pierwsza kobieta prezydent, a Donalda Trumpa po prostu - ach jak miło - nie ma. Wielką Brytanią niby wciąż rządzi jakaś stareńka królowa, ale zamiast syna ma córkę, która w dodatku przed laty wywołała dyplomatyczny skandal, poślubiając jednego z odtwórców Jamesa Bonda. Mąż księżnej zmarł niestety tragicznie, co wywarło wielki wpływ na ich dzieci... Fakty mieszają się tu ze zmyśleniem (jak najbardziej istnieją Obamowie czy David Beckham, bohaterowie czytają te same gazety co my i słuchają tych samych zespołów), a całość jest poprowadzona tak zmyślnie, że co chwila uśmiechałam się, trafiając na rozmaite smaczki czy mrugnięcia okiem do czytelnika. Jeśli z uwagą większą niż ja śledzicie doniesienia z królewskich dworów, to zapewne znajdziecie tych nawiązań jeszcze więcej. Równocześnie jednak to wciąż dobrze nam znana, podzielona na pół rzeczywistość, gdzie politycy podlizują się wyborcom i nie zawahają się przed brudnymi chwytami, żeby zdobyć władzę, polityką rządzą układy i słupki poparcia, a mniejszości ciągle mają pod górkę.

W takiej oto rzeczywistości rozgrywa się historia miłości niemożliwej, i to naprawdę niemożliwej. Autorka nie pisze science-fiction, tylko całkiem serio zastanawia się, jak na romans Pierwszego Syna i Księcia zareagowałby świat. Każdy z zakochanych w sobie chłopaków doświadcza przeciwności losu w nieco inny sposób. Alex, wychowany w otwartej, patchworkowej rodzinie, z jednej strony może sobie pozwolić na więcej niż zaplątany w konwenanse Henry, ale z drugiej jego matka jest w trakcie wykańczającej kampanii prezydenckiej, walcząc o drugą kadencję z nieprzebierającym w środkach przedstawicielem Partii Republikańskiej, i nawet najmniejsze wahanie nastrojów może jej zaszkodzić. A co dopiero plotki o jej synu w objęciach następcy tronu Wielkiej Brytanii! Mimo to Alex może liczyć na jej wsparcie, w odróżnieniu od Henry'ego, który bardzo obawia się reakcji swojej rodziny - bo ta na pewno wytoczy przeciwko niemu ciężkie działa tradycji, a jego związek uzna za plamę na honorze. Dodajmy jeszcze, że obaj bohaterowie są pod nieustannym ostrzałem - na każdym kroku towarzyszą im ochroniarze, a paparazzi dokumentują ich każde wyjście z domu, każda ich wpadka i każde słowo, które wypowiedzą, są szeroko komentowane w mediach społecznościowych. W takiej sytuacji ukrywanie romansu jest niewątpliwie jeszcze trudniejsze niż w sztuce Szekspira. A ze względu na to, że całe życie bohaterów rozgrywa się w blasku fleszy, domyślamy się, że prędzej czy później obaj będą musieli stanąć twarzą w twarz z całym światem i napisać własną kartę historii. Jak zostaną zapamiętani?

Przy tych wszystkich zawirowaniach "Red, White and the Royal Blue" to wciąż piękna książka o wielkiej miłości wbrew przeciwnościom losu. O miłości, która - jak to i w fanfikach, i w wielkiej literaturze bywa - zaczyna się od wzajemnej niechęci, która przechodzi w przyjaźń, a następnie rozwija się w coś więcej. Przez pierwsze pocałunki i ukradkiem wymieniane listy (albo maile), przez ten pierwszy raz, gdy bohaterowie w końcu sięgają po zakazany owoc. Tak, będą momenty - i tak, przysięgam, że miałam wypieki na twarzy, czytając. Aż w końcu przychodzi moment, by stawić czoła światu, a zderzenie z rzeczywistością nie będzie łatwe. W końcu coming out potomków władców światowych mocarstw to wydarzenie bez precedensu i skandal dyplomatyczny, jakiego świat nie widział.

Trzeba przyznać, że opisywanie zakazanego związku Pierwszego Syna i księcia przychodzi Autorce znakomicie - opowieść o miłości niemożliwej rozgrywa się z jednej strony w świecie internetu: maili, smsów, tweetów, wpisów na blogach i podcastów, w świecie coraz szybciej podawanych informacji i fake newsów. Z drugiej, dzięki postaci klasycznie wykształconego, romantycznego Henry'ego, który nieustannie porównuje ich związek do innych tragicznych kochanków znanych z literatury, sztuki czy historii, cała historia nabiera uniwersalnych rysów.

Eskapistyczna funkcja powieści Casey McQuiston przejawia się też w tym, jak autorka traktuje stworzone przez siebie postaci. Z książki bije niesamowite ciepło i sympatia dla bohaterów, nawet jeśli momentami bywają irytujący i niemożliwi, jak to bohaterowie powieści młodzieżowych. Co ważne, bohaterowie - co często bywa grzechem tychże powieści - nie istnieją w miłosnej próżni. Mają rodziny, rodzeństwo, przyjaciół, a co najważniejsze - wszyscy rozmawiają ze sobą. Ich homoseksualna orientacja nie jest jedyną rzeczą, która ich definiuje - mają swoje hobby, pragnienia, są bardzo mocno osadzeni w rzeczywistości i funkcjach, jakie spełniają na "dworach" swoich rodziców. Sympatia do bohaterów sprawia, że śledzimy ich losy z narastającym niepokojem, nie wierząc w szczęśliwe zakończenie i jednocześnie mając na nie nadzieję, bo w końcu to bajka, a bajki muszą dobrze się kończyć! I - kiedy codziennie z ponurą miną czytam wiadomości - zdaję sobie sprawę, jak bardzo nam takich bajek potrzeba. Bo jest w tej książce nadzieja na to, że i my możemy tworzyć historię - lepszą historię.

Niestety książka nie została jeszcze wydana w Polsce, ale mam nadzieję, że to tylko kwestia czasu. Mam też wielką nadzieję, że będzie o niej głośno, bo z całą pewnością na to zasłużyła. 

Komentarze

Copyright © Bajkonurek