Nie idź w stronę światła, czyli "Kierunek: noc"
Twórcy nowego belgijskiego serialu Netfliksa, "Kierunek: Noc" zainspirowali się powieścią Jacka Dukaja "Starość aksolotla" i zadali sobie pytanie "Co by było, gdyby słońce zabijało". Ich odpowiedź z książką i Jackiem Dukajem nie ma zbyt wiele wspólnego... ale jakoś zupełnie nie przeszkadzało mi to podczas oglądania. Jeśli na kwarantannie brakuje wam bodźców i potrzebujecie zastrzyku adrenaliny, to zdecydowanie powinniście włączyć Netfliksa.
Na pokład samolotu lecącego z Brukseli do Moskwy wsiada włoski żołnierz z karabinem. Wrzeszczy coś nieskładnie o zabijającym słońcu, terroryzuje pilota i każe mu lecieć na zachód. Wkrótce okazuje się, że Włoch miał rację - w miarę, jak słońce wschodzi, ludzkość ulega zagładzie, a jedynym ratunkiem dla garstki pasażerów, która zdążyła wejść na pokład, jest nieustający lot w ciemność. Zegar tyka, mnożą się kłopoty, awarie i konflikty między pasażerami z różnych krajów, którzy stopniowo tracą nadzieję na ocalenie.
Z samego konceptu można było spokojnie zrobić serial pokroju "Dark" - mroczną parabolę o konflikcie światła, ciemności, człowieczeństwie, śmierci i beznadziei. Belgowie poszli jednak w zupełnie inne klimaty - ich serial to jeden wielki survival napędzany adrenaliną. Każdy akt opowieści to problem i jego rozwiązanie, problem i rozwiązanie, a potem kolejny problem. Chociaż bohaterom nie brakuje dylematów moralnych, to na ich głębsze roztrząsanie nie ma czasu - bo w chwili świtu przestaną one mieć znaczenie. I chociaż przez cały film pasażerom samolotu - i widzom przy okazji - towarzyszy pytanie, czy warto ratować swoje życie, gdy nie ma do czego wracać, to jednak cały czas decydują się walczyć.
Bohaterowie to jeden wielki europudding (a dla producentów - jedna wielka obietnica potencjalnej koprodukcji). Każdy pochodzi z innego kraju, ma inne cele i pragnienia, gra o inną stawkę. Różne kolory skóry, różne religie, różne poglądy. Z jednej strony matka z ciężko chorym dzieckiem, z drugiej - turecki sutener i oszust, z trzeciej - religijny Belg, z czwartej - polski mechanik (nawiasem mówiąc - warto oglądać ten serial dla polskich akcentów ;)), hiszpańska influencerka, rosyjski milioner i tak dalej. Taka mieszanka wybuchowa skutkuje oczywiście kolejnymi konfliktami, a fakt, że każda z postaci ma swoją tajemnicę i powód, dla którego wsiadł akurat do tego samolotu, tylko te konflikty podsyca. Jeśli w "LOST" zamiast zagadek wyspy bardziej interesowały was relacje między bohaterami i walka o przetrwanie, to "Kierunek: Noc" to serial stworzony dla was.
Szybka akcja, która jest największą zaletą serialu, bywa jednak momentami jego równie istotną wadą. Niektóre problemy rozwiązują się zbyt szybko, by miały okazję wybrzmieć. Potężne dylematy moralne, z którymi mierzą się bohaterowie, znoszą się nawzajem, gdy scena po scenie każdy ma do podjęcia życiową decyzję. Twórcom na pewno nie brakuje pomysłów - odnosiłam jednak wrażenie, że do jednego sezonu chcieli wrzucić wszystkie. To też idealny serial do binge-watchingu - pochłonięcia na raz. Bo jeśli czekamy na kolejny odcinek zbyt długo, to zaczynamy zastanawiać się nad logicznością i prawdopodobieństwem niektórych wydarzeń i zadawać pytania. A to zdecydowanie nie jest serial, w którym należy pytać o logikę. Z tego powodu odpadłam na przykład od "Domu z papieru" - pierwszy sezon pochłonęłam jak dzika, potem drugi oglądałam wolniej i odpadłam, bo stężenie nieprawdopodobieństwa mnie dobiło. Podobnie nie polecam serialu, jeśli chcecie szukać w nim ducha powieści Jacka Dukaja - to tak, jakby w "Lucyferze" szukać śladów Neila Gaimana.
Jeśli jednak interesuje Was wyłącznie rozrywka na wieczór, a do tego chcecie na chwilę oderwać się od koronawirusowego niepokoju i zastąpić go innym rodzajem niepokoju, takim, jakie dają dobre filmy katastroficzne - wtedy tego serialu nie możecie przegapić.
Komentarze
Prześlij komentarz